3 maja, 2017

Majówka 2017 – z Winkl do Sankt Gilgen

 

No i zaczęło się, zbliżał się weekend majowy a planów jak zawsze było mnóstwo. Bieszczady, Karkonosze a może Austria ? Wszystko zależało od tego jaka będzie pogoda, więc przez ostatnie dni wiedzieliśmy o pogodzie chyba wszystko, gdzie będzie padać deszcz, gdzie śnieg i jakie będą temperatury. Ostatniej nocy przed wyjazdem pogoda postanowiła zrobić sobie mały żarcik. W górach zaczął padać śnieg, autostrady pokryte białym puchem, góry w niektórych miejscowościach nieprzejezdne, ostrzeżenia o powodziach itp. kataklizmy (dla nas to kataklizm bo krzyżował nam plany). Wyjazd planowaliśmy na piątek, ale w ostateczności ruszyliśmy w sobotni poranek. Kierunek Austria.

Wystartowaliśmy o 6:45, pierwszy przystanek tuż pod niemiecką granicą na ostatniej stacji benzynowej. Kolejki do tankowania były takie, jak by zaraz mieli zamknąć wszystkie stacje, a przecież cena paliwa w DE jest porównywalna z tą na „ostatniej stacji”, a może nawet i tańsza. Definitywnie nie tankujemy, więc mała herbatka, coś do wszamania i jedziemy.

Na samym wyjeździe ze stacji widzimy autostopowiczów, którzy, jak się okazało jadą „na stopa” do Włoch z Częstochowy. Chcieli żeby ich zabrać chociaż do Drezna bo tam znajdą sobie kolejnego stopa do Monachium, no ale mówię im że w sumie to my będziemy niedaleko Monachium i możemy ich zabrać ze sobą. Tak więc przepakowaliśmy samochód żeby się nasza nowa dwójka wpakowała i ruszyliśmy.

Droga nie wyglądała kolorowo, bo co chwile były jakieś ulewy itp. Jednak szybko dotarliśmy do celu „zrzutu”, czyli tam gdzie mamy ich wysadzić. I tak przejechali z nami jakieś 450km aż do Ratyzbony. Oczywiście pozdrawiamy serdecznie i mamy nadzieję, że zrealizowali swój plan wypadu do Włoch (gdybyście to czytali to dajcie znać).

Mijamy granicę niemiecką z Austrią. Czuć w powietrzu że jesteśmy już na miejscu. Godzina przed 17, docieramy.

Małe powitanie z przyjaciółmi, którzy nas ugościli i czas spać. Jutro będziemy myśleć co dalej.

 

Dzień 1 – Spacerem z Winkl do Sankt Gilgen.

Dzień zaczął się trochę pochmurnie i chłodnym wiatrem. Zaplanowaliśmy na szybko spacer przy Wolfgangsee.

Wolfgangsee – To jezioro, które jest całkowicie otoczone górami. Po jego południowej i południowo-zachodniej stronie leży Osterhorngruppe, pasmo górskie o wysokości około 1,800 metrów n.p.m. Na południe od Sankt Gilgen wznosi sie Zwölferhorn (1,521 m), który można zwiedzić dzięki kolejce gondolowej. Po północnej stronie jeziora umiejscowiona jest góra Schafberg (Salzkammergut-Berge). Kolej zębata Schafbergbahn prowadzi na sam szczyt na wysokości 1,782 m. skąd podobno jest piękny widok.

Z uwagi na to, że mieliśmy blisko do Mattighofen i było tam kilka spraw do załatwienia, a wszyscy jesteśmy zapalonymi motocyklistami, to podjechaliśmy najpierw zobaczyć na tor krosowy KTM (w Mattighofen jest fabryka motocykli KTM).

Szybki spacer po torze i okolicy i lecimy nad Wolfgangsee. Nad jeziorem cudownie. Słońce grzeje, zero chmur na niebie, idealna pogoda na chodzenie i w dodatku widoki pięknych gór pokrytych śniegiem zapierają dech.

Na ten dzień mieliśmy zaplanowany jednak tylko spacer, bez chodzenia po górach itp. chociaż perspektywa wejścia na Schafberg była bardzo ciekawa. Piszę wejścia bo wjazd kolejką to cena ok 28 Euro / osoba. Jednak o tej porze roku wysoko w górach jest jeszcze mnóstwo śniegu, co widać chociaż by na zdjęciach. Wchodzenie na góry odpuściliśmy.

Z Winkl do Sankt Giglen idzie się wzdłuż jeziora, tuż przy samym brzegu. Na wodzie o pięknym lazurowym kolorze, widać mnóstwo żaglówek, dookoła spacerują ludzie całymi rodzinami, gdzieś tam odbywa się jakaś impreza rodzinna. No co tu dużo mówić … ludzie tam wiedzą jak korzystać z pogody (u nas pewnie by siedzieli w marketach, co tu jest raczej nie możliwe bo są pozamykane).

Po spacerku wracamy do domu i tak kończymy pierwszy dzień naszej majówki 😉 Wieczoru raczej nie będę opisywał (z wiadomych przyczyn) 😉

Dzień 2 – góra Irrsberg (844m n.p.m.)

Dzień 3 – wodospady w Golling i miasteczko Hallstat